Ofiary zbrodni bezprawia

Na skutek popełnionych na mnie i mojej rodzinie ciężkich przestęptw przeciwko życiu, zdrowiu i mieniu i kierowanych wobec nas gróźb pozbawienia życia, musieliśmy uciec z całym dobytkiem z Krakowa do obcego miasta, gdzie przebywamy do chwili obecnej. Następstwa w/w okoliczności doprowadziły do pozbawienia nas podstaw egzystencji, na skraj śmierci. 

Jesteśmy rodziną z Krakowa, zajmującą się prehistorią życia na Ziemi. W 2001 roku powołaliśmy do życia fundację i mieliśmy zamiar zrealizować projekt parku prehistorii - naszego wielkiego życiowego marzenia.
 
W 2008 roku, padliśmy ofiarą przestępczego procederu, patologii, z jaką nie mieliśmy do tej pory do czynienia - oszustwa przy wynajmie mieszkania, co miało dla nas dramatyczne życiowe skutki, a dalszy ciąg zdarzeń, które nas spotkały i trwają nadal, można jedynie przyrównać do jakiegoś sennego koszmaru.

Osoby, od których wynajęliśmy mieszkanie w Krakowie w 2008 r., nie opłacały czynszu do spółdzielni mieszkaniowej, co doprowadziło  do groźby odcięcia nam mediów (ogrzewania i wody). Pomimo naszych próźb, osoby te odmawiały regulowania zaległości. Aby więc nie doszło do odcięcia mediów, zaczęliśmy opłacać czynsz do spółdzielni za te osoby, jednocześnie informując je, że wstrzymamy opłaty za wynajem dla nich, dopóki nie będą regulować płatności.

Jak się później okazało, trafiliśmy na skrajną patologię, zwykłych oszustów. W odpowiedzi na nasze prośby o regulowanie płatności, osobnicy ci dokonali napadu na mieszkanie w lutym 2009 r. Podczas naszego pobytu w mieszkaniu, w obecności policji, która umożliwiała popełnianie przestępstwa naruszenia miru domowego oraz stworzenia zagrożenia dla zdrowia i życia, wyrwali drzwi wejściowe do mieszkania, a  następnie wszystkie drzwi i okna w mieszkaniu. Ten napad miał miejsce w porze zimowej (luty), kiedy na zewnątrz był mróz
Moja narzeczona miała wtedy grypę i wysoką gorączkę. Wezwana przez nas po raz kolejny policja nie zrobiła nic w celu udaremnienia przestępstwa, zatrzymania oraz ścigania sprawców, pomimo, że bandyci grozili nam śmiercią. Policja pomogła sprawcom w popełnieniu przestępstwa.
Policja pozostawiła nas bez jakiejkolwiek pomocy, z wyrwanymi drzwiami wejściowymi i oknami w mieszkaniu, na mrozie. Nie udzielono nam żadnej ochrony. Baliśmy się, że bandyci ci wrócą i spełnią swoje groźby. Podjęliśmy więc decyzję spakowania się w ciągu jednej nocy (mieliśmy w mieszkaniu nasz cały dobytek i wyposażenie mieszkania) i wyjazdu do osoby, która zadeklarowała udzielenie nam pomocy w Bytomiu (w innym mieście, w środku zimy). Z samego jednak rana, bandyci ci wrócili, już w trakcie załadunku naszego mienia na samochód. Usiłowali wyłudzić od kierowcy firmy przewozowej, adres pod który udajemy się. Nie otrzymawszy adresu, grozili kierowcy, że będą nas śledzić. Wezwana przez nas po raz kolejny policja w celu uniemożliwienia tym bandytom śledzenia nas, zachowywała się tak, jakby dobrze znała bandytów - policjanci rozmawiali z nimi i śmiali się, zamiast ich aresztować, po popełnieniu przestępstwa. Mieliśmy wrażenie, że bandyci ci działają w poczuciu całkowitej bezkarności. W trakcie naszego odjazdu, grozili nam, w obecności policji, że znajdą nas.

Policja umożliwiła tym bandytom, wymuszenie na nas opuszczenie naszego rodzinnego miasta Krakowa z całym dobytkiem, w środku zimy, w czasie kiedy moja narzeczona z powodu gorączki, ledwo trzymała się na nogach.

Trudno opisać dramat, jaki przeżywaliśmy.

Wyjechaliśmy w trybie natychmiastowym z Krakowa, z całym dobytkiem do Bytomia, do mieszkania osoby, która udzieliła nam schronienia. Byliśmy zmuszeni do przebywania w 3 osoby w jednym pokoju 8 m2 przez wiele miesięcy. Spaliśmy na podłodze. Cały czas pisałem do prokuratury w Krakowie o wszczęcie śledztwa i umożliwienie nam bezpiecznego powrotu do Krakowa. Bez żadnego odzewu. Nikogo nie obchodziła nasza dramatyczna sytuacja.

Moja narzeczona rozchorowała się na ciężki stan depresji i musiała rozpocząć leczenie.

Po kilku  miesiącach pobytu w Bytomiu i oczekiwaniu na jakąkolwiek decyzję prokuratury, bandyci z Krakowa znaleźli nas. Ani policja ani prokuratura w Krakowie nie były w stanie nam powiedzieć, w jaki sposób bandyci ci weszli w posiadanie naszego adresu pobytu. Zaczęli nękać nas telefonami (na numer telefonu osoby, która udzieliła nam schronienia) i grozić nam, że przyjadą do nas. Policja ani prokuratura nie reagowały na tą sytuację i ponownie nie udzielono nam żadnej pomocy ani ochrony.

Widząc, że policja i prokuratura nie udzieli nam pomocy i nie zagwarantuje ochrony, podjąłem decyzję o ponownej przeprowadzce jak najdalej, w nadziei, że tam odnajdziemy chwilę spokoju i w końcu doczekamy się pomocy. Bałem się o moją narzeczoną, ze względu na jej stan zdrowia. Wyjechaliśmy do Świnoujścia.

Ze względu na trudność w znalezieniu nieumeblowanego mieszkania (woziliśmy ze sobą cały dobytek), byliśmy zdani na jego poszukiwanie na odległość. Stan zdrowia mojej narzeczonej (cierpiącej już na ciężki stan depresji i pozostającej w rehabilitacji leczniczej) wymagał szczególnych warunków spokoju i ciszy.

Nie mogąc znaleźć wolnego nieumeblowanego mieszkania, przystaliśmy na propozycję, jak się później okazało, kolejnego oszusta, szczególnego zwyrodnialca i sadysty - prezesa firmy "Techagra" ze Świnoujścia - Wiesława Kota, obecnie właściciela nowego hotelu w Świnoujściu - West Baltic Resort, który zaproponował nam wynajęcie mieszkania na poddaszu w należącym do tej firmy budynku, gdzie zapewniano nas, że będzie mogła przebywać osoba w złym stanie zdrowia i prowadzić rehabilitację leczniczą na depresję.

Nawet nie zdawaliśmy sobie jeszcze wtedy sprawy, że  czeka nas kolejny koszmar, również związany z wynajmem mieszkania. Po opłaceniu kosztów wynajmu, zaraz
po przeprowadzce, okazało się, iż wydane nam pomieszczenie na strychu budynku nie jest lokalem mieszkalnym ale drewnianym pomieszczeniem gospodarczym, a w sąsiednim pomieszczeniu oddzielonym gipsową ścianką, prowadzona jest całodobowa działalność firmy pakującej m.in. wyroby szklane. Urząd Miasta Świnoujścia odmówił nam zameldowania w tym pomieszczeniu, gdyż nie wiedział nawet o jego istnieniu.

Zdałem sobie sprawę, że padliśmy ofiarą kolejnego oszustwa - najbardziej podłego oszustwa jakie można było wyrządzić osobom w naszej sytuacji.

Prezes tej firmy (Wiesław Kot), a jak się później okazało człowiek reprezentujący rzadko spotykane zbydlęcenie ludzkie, ukrywał przed nami wszystkie okoliczności, które mogłyby odwieść nas od decyzji podpisania umowy wynajęcia pomieszczenia gospodarczego, czym w rzeczywistości wydany nam  lokal był. Ukryto przed nami, iż pomieszczenie nigdy nie było dopuszczone do użytku mieszkalnego i nie nadawało się do takiego użytku, zwłaszcza, iż w pomieszczeniu obok prowadzono całodobową hałaśliwą działalność. Oszust postawił nas jednak przed faktem dokonanym i naraził z pełną premedytacją  moją narzeczoną, jako osobę ciężko chorą na depresję, na niewyobrażalne cierpienia psychiczne i fizyczne.

Nie mieliśmy się gdzie przeprowadzić - uciec z piekła, jakie nam zgotowano. Nigdzie nie było mieszkania nieumeblowanego. Nasze żądania wydania nam lokalu zdatnego do użytku mieszkalnego pozostawały bez odpowiedzi. Nie spaliśmy całymi nocami przez kilka miesięcy. Byliśmy skrajnie wycieńczeni psychicznie i fizycznie. Nie tylko nie byliśmy w stanie odpocząć po tym  co nas spotkało w Krakowie i Bytomiu, ale rozpoczął się dla nas kolejny koszmar. Stan zdrowia mojej narzeczonej skrajnie się pogorszył i obawiałem się o jej życie. Ja natomiast nie byłem w stanie pisać projektu naukowego, który miał stanowić podstawy naszego przyszłego utrzymania i egzystencji. Nigdzie nie mogłem znaleźć doraźnej pracy. Zarejestrowałem się w Urzędzie Pracy, jako bezrobotny.

Pomimo, iż dokonano na nas oszustwa, w sytuacji, gdy nie mieliśmy gdzie się przeprowadzić, a policja i prokuratura odmawiały udzielenia nam pomocy w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia i zdrowia osoby chorej (mojej narzeczonej), opłaciłem oszustowi kolejny miesiąc pobytu w pomieszczeniu gospodarczym nie nadającym się  do przebywania, żądając wydania nam lokalu mieszkalnego. Jednocześnie zwróciłem się do wszystkich możliwych instytucji z prośbą o pomoc (policja, prokuratura, prezydent Świnoujścia, Rzecznik Praw Obywatelskich, Prezydent RP, Fundacja Helsińska, Rzecznik Praw Konsumenta), z których tylko ten ostatni nakazał oszustowi natychmiastowe wydanie lokalu zdatnego do użytku, co jednak nie odniosło żadnego skutku.

Oszust zaczął kierować wobec nas groźby o odcięciu dopływu prądu do lokalu, jeśli nie będziemy regulować faktur za energię elektryczną wystawianych przej jego firmę, bez podania wskazań licznika prądu, zużycia prądu a nawet jego jednostkowej ceny, co stwarzało bezpośrednie zagrożenie dla życia mojej narzeczonej, która nie tylko prowadziła rehabilitację na ciężki stan depresji, ale także chorowała na schorzenie woreczka żółciowego. Na skutek niewyobrażalnego stresu jaki przeżywaliśmy i braku snu, miała częste bardzo bolesne ataki kolki woreczka. Jako alergiczka, nie mogła przyjmować farmakologicznych środków przeciwbólowych i jedynym sposobem uśmierzania bólu podczas ataków było parzenie ziół i okłady brzucha gorącą poduszką elektryczną. W pomieszczeniu natomiast, w którym byliśmy zmuszeni przebywać, wszystko było zasilane wyłącznie energią elektryczną (z podgrzewaniem wody włącznie).
Moja narzeczona zamiast prowadzić rehabilitację leczniczą, była katowana psychicznie i fizycznie przez bandytę, bez jakiejkolwiek reakcji prokuratury i policji. Pozostawiono nas bez jakiejkolwiek pomocy, a bandycie dano wolną rękę bezkarności. Nie mogłem uwierzyć w to, co nas znowu spotkało.

Pomimo, iż przestępca, u którego w budynku byliśmy zmuszeni przebywać, dokonywał na nas wymuszenia i kradzieży, zawyżając nawet 300 % faktury za zużycie energii elektrycznej, gdzie odmawiał podania wskazań licznika, zużycia i ceny energii, w obawie o bezpieczeństwo mojej narzeczonej, opłacałem tak sfałszowane faktury, bo już wiedziałem , że prokuratura nie udzieli nam żadnej pomocy. Pomimo to, z zemsty, przestępcy odcięli nam dopływ energii elektrycznej do pomieszczenia.
Odcięcie dopływu energii spowodowało u mojej narzeczonej, na skutek stresu, bolesne skurcze woreczka żółciowego, co bez środków rozkurczowych i przeciwbólowych, było cierpieniem nie do zniesienia. Dopuszczono się wyjątkowego bestialstwa i barbarzyństwa. Ludzi, na których natknęliśmy się nie reprezentowali patologii, lecz szczególne zezwierzęcenie ludzkie.

Moja matka, na skutek chronicznego braku snu oraz przeżywania cierpień mojej narzeczonej, której nie mogła pomóc, na skutek stresu doznała ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - porażenia neurologicznego.

Tylko udzielona nam pomoc osoby prywatnej ze Świnoujścia, która zaoferowała nam w tych okolicznościach pomoc i przeniesienie się z pomieszczenia w którym przestępcy j.w. urządzili nam obóz koncentracyjny, uchroniła moją narzeczoną i matkę od śmierci.

W powyższych okolicznościach, cudem udało nam się przeżyć. W 2014 r. osoba, która udzieliła nam pomocy w Świnoujściu, z przyczyn osobistych, nie mogła udostępniać nam dalej mieszkania. Za doraźnie zarobione środki, udało nam się wynająć inne mieszkanie w Świnoujściu. Przestępstwa, które na nas jednak popełniono doprowadziły do tragicznej dla nas sytuacji.

Na skutek wcześniej popełnianych na nas przestępstw, po raz kolejny zostaliśmy zmuszeni do przechodzenia gehenny związanej z wynajmem mieszkania.

Wynajęte przez nas mieszkanie udało nam się opłacać z doraźnie zarobionych środków, przez okres 14 miesięcy (w oczekiwaniu na udzielenie nam pomocy z Funduszu Sprawiedliwości w celu powrotu do Krakowa). Ze względu na brak wystarczających środków,  nie byliśmy w stanie wnosić już opłat na skutek kontynuowanych wobec nas przestępstw.

Wszystkie w/w okoliczności spowodowane były uchylaniem się od udzielenia nam pomocy przez Ministra Sprawiedliwości.

Zasądzono nam eksmisję, bez prawa nawet do lokalu socjalnego. Sąd zamiast udzielić nam pomocy, skazał nas w ten sposób na bezdomność, utratę całości mienia i śmierć na ulicy, abyśmy nie mogli przeżyć skutków popełnionych na nas przestępstw i tego co nas spotkało. 

Zamiast zajmować się piękną dziedziną nauki, zamiast realizować nasz projekt, spotkaliśmy na swojej drodze nie ludzi, lecz ludzkie indywidua, patologię, zwyrodnialców i zbydlęcenie moralne tego stopnia, że trudno znaleźć na to określenie w słowniku cywilizowanych ludzi.

Z powodu tych właśnie ludzi, stoimy obecnie nad przepaścią i nie jesteśmy w stanie już pomóc sobie sami. Przebywamy w obcym mieście, praktycznie bez środków do życia i bez możliwości powrotu do naszego Krakowa, co skończy się dla nas rodzinną tragedią.

kasta.news/2021/03/24/agnieszka-trytek-blaszak/
 

Ryszard

reticuli@gazeta.pl

Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja